piątek, 2 sierpnia 2013

1. ' Oczy miał jak Özil. '

Dzień jak co dzień. Kiedy się obudziłam Jamesa nie było już w domu. Miał trudną pracę. Był mecenasem, miał dużo klientów i często brał udział w sprawach sądowych. On skończył studia dwa lata temu. Ja natomiast dopiero miesiąc temu. Ciągle szukam pracy, gdzie mogłabym porządnie zarobić, a nie pstryknąć trochę zdjęć i dostać za to kilka funtów. Tak, skończyłam studia fotografa, jednak nie takiego zwykłego, bo fotografa sportowego. Od dawna pasjonowałam się sportem. Najlepszą pracą byłoby zatrudnić się w jakimś klubie i dla niego pracować. Ale wiadomo, to nie takie proste. Będzie trzeba szukać. Spojrzałam na koszulkę Chelsea z nazwiskiem Mata i numerem 10, która wisiała w dużej ramce nad łóżkiem. To tylko jedna z kilkunastu. Miałam tak duże szczęście że kilka razy na meczach Chelsea, chłopaki rzucali koszulki i udało się mi albo Jamesowi złapać. A może w Chelsea udałoby mi się coś osiągnąć? Bardzo w to wątpię, ale trzeba będzie poszperać w internecie. Ogarnęłam się, zeszłam na dół i wypiłam kawę. Postanowiłam, że otworzę laptopa i poszukam jakiś informacji o pracy. Zanim zdążyłam cokolwiek zobaczyć, na ekranie pojawiło mi się okienko skype z konferencją Karen i Marco.
- Lisa! - krzyknęli oby dwoje.
- Dawno nie gadaliśmy - powiedziała Karen.
- Przepraszam was. Ostatnio trochę się komplikuje.
- Co się dzieje?
- Od miesiąca nie układa mi się z Jamesem, a oprócz tego ciągle szukam stałej pracy.
- Jak to? Co się dzieje? - dopytywał się Marco.
- Nie wiem. Ciągle się kłócimy, nie możemy znaleźć wspólnego języka. No ale cóż. W żadnym związku nie jest idealnie. A co u was słychać?
- Świetnie. Ja znalazłam pracę. Mamy genialnego szefa, nie czepia się, zawsze pogoda jak mamy problem. Tylko czasem Thomasowi wydaje się to być podejrzane.
- No to porządnie. A co u ciebie Marco?
- Właśnie Reusy, może ty w końcu sobie kogoś znajdziesz?
- A co? Na razie nie potrzebuje nikogo. Ogólnie wszystko gra. Lecimy jak burza. Wygraliśmy Super Puchar Niemiec. Oby tak dalej.
- Widziałam, ładnie graliście. Mam nadzieję że wygracie Bundeslige... No albo wy, albo Bayer - uśmiechnęłam się.
- Lisa, kiedy nas odwiedzisz? Ostatni raz byłaś w Dortmundzie w grudniu. - niestety, prawda czasem boli.
- Tak wiem, tęsknię za wami, ale rozumiesz. Teraz jeszcze jak pracę zdobędę to będę jeszcze rzadziej. A z resztą przecież wiesz że James nie lubi Dortmundu.
- James, James, przecież nie tylko on jest w twoim życiu.
- Owszem, ale...
- Masz też nas i rodziców.
- Wiem. Błagam, postarajcie się mnie zrozumieć. - nagle poczułam, że robi mi się nie dobrze. - Czekajcie, nie dobrze mi, muszę iść do kibla. - pobiegłam szybko do toalety, nachyliłam się i zwymiotowałam.
Nie wiedziałam co się dzieje. To już któryś raz się zdarza, więc na pewno nie jest to zatrucie. Powinnam chyba udać się do lekarza. Ciągle bolał mnie brzuch, głowa i chodziłam zdenerwowana. Tak zdecydowanie potrzebna mi była wizyta lekarza. Wróciłam powoli do pokoju i od razu usłyszałam zmartwiony głos Marco.
- A jeśli coś jej jest poważniejszego?
- Nie martw się Marco, zapewniam cię, że czuję się świetnie. Na pewno nic mi nie jest.
- Ale ty wymiotowałaś przed chwilą. Zatrułaś się?
- Możliwe - nie chciałam im mówić, że to się często powtarza. Dobrze wiem, że bardzo się o mnie martwią i nie obyłoby się bez ciągłych telefonów i pytania jak się czuję.
- Idź do lekarza.
- Boże, czy nigdy wam się nie zdarzyło rzygać? Dajcie spokój, to normalne. Zmieńmy temat. Lisa powiedź jak wam się z Thomasem układa?
- Myślę, że bardzo dobrze.
- Czyli nie muszę interweniować? - zaśmiałam się, lubiliśmy żartować z naszych związków.
- Marco za ciebie interweniuje. Byli wczoraj razem na piwie.
- No proszę, takie rzeczy dzieją się, a mnie tam nie ma.
- Mogłabyś się wsadzić w samolot i przyjechać.
- To już do was lecę!
- Ale wiesz, naprawdę, strasznie tęsknimy.
- A myślisz, że ja nie? A może wy do mnie wpadniecie, co?
- U mnie to nie realne, no chyba, że będzie jakiś sparing albo inny mecz z którymś londyńskim klubem.
- U mnie też. Wiesz, że nowa praca, to nowe obowiązki.
- A do mnie pretensje mają.
- Ej, Lisa, jak to jest, że my się już tyle znamy, a ja nigdy nie poznałem cię z chłopakami z BVB?
- Może dlatego, że w Borussii grasz dopiero półtora sezonu, a ja wyjechałam 5 lat temu? - Karen zaczęła się śmiać.
- Pozdrawiam Marco, masz genialną inteligencje.
- Oj spadaj, mało spałem w nocy.
- No tak, po klubach się szlajasz to nie wątpię.
- Po jakich klubach? - mocno się zdziwiłam.
- Jezu, Karen, dwa razy byłem i już mega afera. Widział mnie ktoś? Nie. Zrobili mi zdjęcia? Nie. Więc po co masz pretensje?
- Czy ja coś mówię? Przyjaźnimy się więc chcę cię poinformować, że jesteś piłkarzem i w twoim przypadku takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Nie dawno miałeś urlop, jeszcze się nie nabawiłeś?
- Może zacznijmy od tego, po co tam chodzisz. - wtrąciłam się.
- Tak sobie poszedłem.
- Czyli nie szukasz nikogo na stałe, wolisz przelotnie? - zaczęłam się śmiać.
- Bardzo śmieszne.
- Lisa, ja się o niego martwię, a ty sobie żartujesz.
- Daj spokój Karen, jutro do nas zadzwoni i powie, że mu się znudziło, teraz woli jeździć tirami. - w tym momencie każdy zaczął się śmiać, bez wyjątku.
- Jutro prędzej zadzwonię zadzwonię i się meczem pochwalę.
- No tak, jutro sparing. Przez ten cały stres ciągle zapominam o waszych meczach.
- Powinnaś odpocząć.
- I chyba tak zrobię, chociaż, przez to szukanie pracy coś mi nie wychodzi.
- Marco! Za 10 minut mamy trening. Rusz to dupsko i chodź, bo znów się spóźnimy - męski głos dochodził z daleka. Nie mogłam skojarzyć, do którego z piłkarzy Borussii należał.
- Cicho bądź i chodź tu. Gadam z Lisą i Karen.
- Z którą Lisą? - mężczyzna podszedł do komputera. Od razu go rozpoznałam, nie miałam z tym problemu, w końcu kochałam BVB. Był to Ilkay Gundogan, pomocnik Borussii.
- Cześć Karen. - rzucił w jej stronę szybko odpowiedziała. Znali się, w końcu przyjaźń z Marco, nie kończy się tylko na znajomości z nim samym.
- A ciebie chyba nie znam. Ilkay Gundogan, miło mi. - uśmiechnął się i mi pomachał.
- Ja za to ciebie znam bardzo dobrze. Lisa Bochmann, mi również.
- Znasz mnie? - był zaskoczony.
- No wydaje mi się, że tak, w końcu grasz w Borussii Dortmund, w jednym z moich ulubionych klubów.
- Lubisz Borussię Dortmund? - teraz to już w ogóle. Oczy miał jak Özil.
- No właściwie to kocham.
- Lisa, nie przejmuj się nim. Jak o mnie się dowiedział, że lubię piłkę nożną, było to samo. - zaśmiała się.
Nie znałam go od tej strony. No tak, Karen też kochała nogę od dziecka. W podstawówce chodziłyśmy razem we trójkę z Marco po szkole na boisko i reszta zawsze się zastanawiała z którą z nas Marco chodzi. Karen od dziecka kibicowała rzecz jasna Borussii, jak wszyscy w Dortmundzie, ale również kochała bardzo i dalej kocha Malagę, Hannover i AC Milan.
- Marco trening! - Ilkay ciągle czekał na Marco.
- Dobra dziewczyny, bo ten o to pan truje dupę żeby iść na trening także muszę się zbierać. Jutro pogadamy. Trzymajcie się.
- Pa! - powiedziałyśmy razem i Reus się rozłączył. Poczułam, że po raz kolejny w ciągu godziny chce mi się wymiotować.
- Karen, będę się zwijać, muszę jeszcze jakieś zakupy zrobić, no rozumiesz... - wymyśliłam coś na szybko, byle tylko nie wyjawić, że znów muszę iść do toalety.
- Ok, na razie słońce.
- Pa kochanie. - rozłączyłam się i od razu pobiegłam do łazienki.
 Zwymiotowałam, dziś już drugi raz. Wczoraj przez cały dzień wymiotowałam tylko dwa razy, a dziś, ledwo dzień się zaczął a wyrównałam wynik. Po wszystkim poszłam do salonu i położyłam się na kanapie. Chyba jednak ostatnim rozwiązaniem został lekarz...


~○~

Takim oto sposobem napisałam dla was pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że was zaciekawi i będziecie czytać dalej. Bardzo was proszę o komentarze, a jeśli chcecie otrzymywać powiadomienia o kolejnych rozdziałach napiszcie do mnie na twitterze :) @mygrosskreutz

16 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :) Super piszesz :)) Czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no, jak obiecałam, tak też zrobię/zrobiłam :D
    rozdział super, naprawdę jest mega, oby następne były jeszcze lepsze, choć nwm czy to możliwe hah :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie bardzo dobrze Ci to wychodzi z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się obiecująco, z chęcią będę czytać dalej. Wgl. to jestem uprzedzona do opowiadań o borussii bo kiedyś natknęłam się na beznadziejną historią z lewym w tle, a twoje mnie zaciekawiło,więc goł goł pisać nowy rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już z pierwszym rozdziałem robi się coraz ciekawiej :) Podoba mi się i to bardzo! :D Modlę się tylko, by to nie były objawy ciąży... :>

    OdpowiedzUsuń
  6. zapowiada się obiecująco ;) czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo mi się podoba :) czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm, podoba mi się :) Na nagłówku jest Kevin, mam nadzieję, że o nim będzie to opowiadanie, bo nigdy nie moge żadnego z nim znaleźć :) Mam rację?

    OdpowiedzUsuń
  9. Baaaaardzo mi się podoba :))))) Ona jest w ciąży, ja to wiem XD @AdaFromMars <3

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo fajny rozdział ;)
    coś mi się zdaje, że Lisa jest w ciąży...mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny rozdział. Czekam na dalsze.
    Możesz mnie informować o nowych na tt @luvmyhazarden

    OdpowiedzUsuń
  12. Agsksgsksb, nie mogłam się doczekać Twojego nowego opowiadania! :D świetnie się zapowiada, a Lisa chyba jest w ciąży hehe :D pisz dalej, nie mogę się doczekać nowego rozdziału! :3

    OdpowiedzUsuń
  13. masz BARDZO fajny styl pisania ! :D
    uwielbiam czytać Twoje opowiadania. rozdział oczywiście fajny, zresztą jak każdy :D
    czekam z niecierpliwością na następny ;D
    @ilovemybvb

    OdpowiedzUsuń
  14. : DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
    Sam tytuł u mnie wygrał < 3
    Dalej dalej!!
    : D

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się, chociaż mało wiem o BVB :)
    Obiecałam, że skomentuję, więc .. :D
    Sławny przyjaciel, to jest coś :D ! Idę czytać kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń