środa, 28 sierpnia 2013

8. ' To, że tatuś cię nie chciał, nie znaczy, że mamusia cię straci... '

- Nie chcę pani martwić, ale sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. - leżałam na łóżku szpitalnym, a obok niego stał lekarz.
- Co to znaczy?
- Pani ciąża jest zagrożona. Zaczął się trzeci miesiąc, to dość nietypowy czas jak na takie spostrzeżenia, jednak w tym przypadku jest inaczej. Każdy zbyt mocny wysiłek może panią kosztować stratę dziecka. Każde przemęczenie i duża złość. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Zostanie pani na obserwacji na noc, rano panią wypuścimy - lekarz uśmiechnął się i wyszedł.
Idealnie, po prostu idealnie. Nie wiem co ja takiego złego w życiu zrobiłam, że teraz Bóg mi się tak odwdzięcza. Najpierw zdrada Jamesa, niechciana ciąża, porzucenie kobiety z dzieckiem, a teraz okazuje się, że moja ciąża jest zagrożona. Nie umiałam powstrzymać łez, zaczęłam płakać. To wszystko przestało już być tak dziecinnie proste. Niech się dzieje obojętnie co, ale niech z dzieckiem będzie wszystko w porządku. To, że tatuś cię nie chciał, nie znaczy, że mamusia cię straci... Nie możemy się poddać, prawda? Nie teraz, nie w takim momencie. Łzy leciały mi coraz szybciej. Nagle zauważyłam, że ktoś wchodzi do sali. Szybko przetarłam oczy. Na środku pomieszczenia stanął Kevin. Właśnie, Kevin...
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - podszedł do okna, oparł się o parapet i patrzył się w przestrzeń.
- Nie byłam pewna czy to odpowiedni czas.
- Jaki czas? Przecież prędzej czy później i tak bym się dowiedział, że jesteś w ciąży.
- Obawiałam się. Nie wiedział o tym nikt oprócz Karen, Marco i moich rodziców.
- Dlaczego ukryłaś przede mną fakt, że przez to wróciłaś do Dortmundu? Chyba wielu rzeczy mi nie powiedziałaś, o których powinienem wiedzieć.
- Owszem, masz rację, powinnam ci powiedzieć prawdę, jednak nie zbyt wiedziałam jak. Przykro mi że musiałeś dowiedzieć się w takich okolicznościach.
- Lisa, ja wiem, że po naszym pierwszym spotkaniu zawiodłaś się na mnie - odwrócił się w moją stronę - Jednak wyjaśniliśmy sobie wszystko, zaczęliśmy od nowa, zaprzyjaźniliśmy się, mieliśmy nie mieć przed sobą żadnych tajemnic i wszystko sobie mówić.
- Kevin wiem dobrze, ale trudno mi było, błagam zrozum. Nie codziennie dowiadujesz się, że jesteś w ciąży, idziesz uradowana powiedzieć o tym partnerowi, a on mówi ci, że ma inną, ze cię zdradza, że nie chce dziecka i że może ci dać pieniądze na aborcję - kolejne łzy spłynęły po moim policzku. Popatrzył na mnie przez chwilę. Podszedł i usiadł na krzesełku obok łóżka. Spojrzał mi prosto w oczy.
- Proszę cię, jeśli tylko masz tyle siły i jesteś silna, to opowiedz mi, co było głównym powodem tego, że wróciłaś tutaj - na co miałam czekać? Przecież w końcu i tak się dowie. Nie chciałam już tego dłużej ukrywać.
Zaczęłam od początku. Wspomnienia... Znów pół życie przeleciało jak mi przez głowę jak kartki papieru z zeszytu. Zdjęcia, wspólne spacery, miejsce w którym się poznaliśmy, zwiedzanie Londynu, wspólne mecze Chelsea, wakacje w Meksyku, wieczorne imprezy... Przestałam wspominać, to źle działało na mój umysł. Kiedy skończyłam opowiadać wszystko Kevinowi, po raz kolejny dziś zaczęłam płakać.
- Nie płacz - ścisnął moją rękę - Dla takich ludzi jak on, nawet nie warto jednej łzy wylać. Proszę cię, obiecaj mi, że ze względu na wszystko nie poddasz się, obiecujesz?
- Obiecuję... Ty też mi coś obiecaj.
- Tak?
- Obiecujesz, że jeśli się w tym wszystkim pogubię, to mi pomożesz?
- Obiecuję...

* następny dzień *

- Jeśli cokolwiek by się działo, czułaby pani silne skurcze lub coś innego związanego z ciążą, ma pani natychmiast jechać do najbliższego szpitala, lub najbliższej przychodni. Proszę nie narażać się na przemęczenia fizyczne i psychiczne.
- Oczywiście, rozumiem.
- Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze - lekarz się uśmiechnął.
- Ja również.
- Życzę wszystkiego dobrze - powiedział i odszedł.
Wyszłam ze szpitala. Byłam umówiona z tatą. Miał po mnie przyjechać. Wczoraj jeszcze późnym wieczorem, po wyjściu Kevina zadzwoniłam do rodziców i powiedziałam im co się dzieje. Zobaczyłam, że ojciec stoi przy samochodzie i opiera się o jego maskę. Podeszłam do niego.
- Cześć tato - przytuliłam go.
- Witaj skarbie. Chodź wsiadaj, wszystko mi opowiesz podczas drogi. - Nie dyskutowałam. Wsiadłam, ruszyliśmy, a jednocześnie zaczęliśmy rozmowę.
- Przepraszam, że wczoraj tak późno zadzwoniłam, ale nie miałam wcześniej możliwości.
- Nie, no przestań, rozumiem. Co się dzieje? - spytał zmartwiony?
- Ciąża jest zagrożona.
- Jezus Maria...
- Nie mogę się przemęczać, ani fizycznie, ani psychicznie, bo może dojść do straty dziecka.
- To nie może być prawda...
- Tato, błagam, pogódź się z tym faktem. Mam nadzieję że wszystko będzie z nim dobrze. I ty też miej nadzieję, dobrze?
- Zawsze będę miał, córeczko. - na szczęście tata nie kręcił się długo wokół tego tematu.
Dalej jechaliśmy już w ciszy. Zrozumiał, że teraz jedyne co może zrobić to tylko dbać o mnie i mnie wspierać, bo nic innego nie było możliwe. Z mamą było gorzej. Kiedy tylko dojechaliśmy na miejsce i opowiedziałam jej wszystko dokładnie, wpadła w szał, panikę i furię, ale jednocześnie troskę.
- Boże Święty, córciu, musisz teraz dobrze dbać, nic nie może ci się stać. Nie dopuścimy do tego... Nie wychodź na żadne spotkania, na razie powstrzymaj się od pracy...
- Mamo?
- Dopóki nie urodzisz, będziesz mieszkać z nami, nie zostaniesz sama. Damy ci pieniądze jeśli będziesz ich potrzebować. Zaopiekujemy się tobą i dzieckiem, nie musisz się o nic martwić.
- Mamo, błagam cię, wiem, że się o mnie martwisz, ale błagam cię, nie rób takiej paniki. Ja wiem, że boisz się o moja ciąże, ale do tego jest potrzebna tylko i wyłącznie wiara, bo nic innego nie da się z tym zrobić, rozumiesz? - chwilowo ją zatkało, chyba nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć.
- Dbaj o siebie kochanie - podeszła i mnie przytuliła.
- Dobrze mamo. A teraz pozwól, że pójdę do pracy. Za pół godziny zaczyn.
- No chyba nie sądzisz że w takim stanie będziesz pracować?
- Nic mi nie jest. Zresztą nie mogę teraz przestać pracować.
- Ale proszę cię uważaj na siebie w pracy.
- Obiecuję! - powiedziałam, uśmiechnęłam się i wyszłam z domu.
Sprawy nie wyglądały czysto. Po raz kolejny w życiu zaczęło się komplikować. Szczerze mówiąc, to nie miałam wiary w to, że wszystko będzie dobrze. Przecież to są kolejne puste słowa nic nie znaczące, a z dzieckiem w ciągu kolejnych 6 miesięcy może zdarzyć się wszystko. Nie miałam już pewności co do tego, że będzie ' dobrze ' Zanim się zorientowałam byłam już w budynku pracy. Weszłam do pomieszczenia w którym mieliśmy sesje zdjęciowe.
- Cześć - rzuciłam do Oscara i Marcusa  którzy czekali już na mnie. Nie byłam dziś w nastroju, dlatego nie czekając na ich odpowiedź ogarnęłam sprzęt i zaczęłam wszystko ustawiać. - Zaczynamy?
- Dobra, możemy - powiedział Oscar.
Nigdy nie rozumiałam tej dwójki. Równie dobrze mogli pracować osobno i zarabiać dwa razy więcej nic zarabiają wspólnie, ale oni zawsze mieli razem sesje. Zaczynaliśmy od kilku wspólnych zdjęć, później mieli dopiero osobne. Z mojej perspektywy modelowanie było bardzo proste. Ja miałam dużo gorzej, najpierw musiałam ich dokładnie ustawić, następnie zrobić zdjęcia, później zgrać je, a na końcu przerabiałam je w photoshopie. To ostatnie było naprawdę żenujące. Nie dość, że było bardo pracochłonne, to jeszcze ludzie którzy patrzyli na ich zdjęcia myśleli że wszystko mają takie perfekcyjne.
- Marcus, lewą rękę połóż Oscarowi na ramieniu. - wykonał moje polecenia, jednak dalej coś mi nie pasowało. - Ciągle jest źle. Przekręć głowę na lewą stronę.
- Tak dobrze? - zapytał.
- Nie, poczekajcie - podeszłam do nich i starałam się ustawić jakoś w miarę dobrze, żeby zdjęcie wyszło idealne. - Nie ruszajcie się, tak jak teraz jest świetnie. - Wróciłam do aparatu, popatrzyłam i zrobiłam zdjęcie. Spojrzałam na nie, nie wiem dlaczego, ale dalej mi nie pasowało. - Cholera, mówiłam, żebyście się nie ruszali!
- No przecież nawet nie drgnęliśmy. - stwierdził stanowczo Marcus.
- Chyba ja wiem lepiej.
- Jezu, Lisa ciągle ci nic nie pasuje. Co 5 minut masz inny humor. Jak ci coś nie pasuje, to nie musisz tu pracować.
- Wybacz, ale to ja tu jestem fotografem, a ty tylko modelem.
- Może zrobisz sobie przerwę, co?
- Mogę zadać ci to samo pytanie.
- Róbcie co chcecie, ja na razie wychodzę. - Miałam już wszystkiego dosyć. Dzień się dopiero, a ja już chciałam, żeby się skończył.
- Nie przejmuj się nim. Jemu czasem odbija tak, że nikt nie wie, o co mu chodzi.
- Tak spokój Oscar. Nie mam dziś humor.
- Każdy czasami ma gorszy dzień.
- Mam nadzieje, że nie będziesz miał nigdy takiego jak ja.
- Aż tak źle?
- Nie pytaj, okropnie. Dobra, weź się przebież a ja pójdę po niego. - weszłam do garderoby. Były tam wszystkie rzeczy potrzebne do sesji. Na krześle siedziała stylistka chłopaków - Damaris.
- Cześć, widziałaś gdzieś Marcusa?
- Poszedł na dwór zapalić na zaplecze. - uśmiechnęła się.
- Dzięki - wyszłam na dwór. Na murku siedział Markus i palił peta.
- Mam dziś gorszy dzień, wybacz. Chodź wracamy.
- Dobra, mnie też trochę poniosło - zgasił papierosa i rzucił go na ziemię - Musimy? - uśmiechnął się zadziornie.
- No Oscar czeka, trzeba dalej sesję kontynuować.
- A może posiedzimy tutaj trochę, sami? - przysunął się do mnie, co spowodowało, że od razy znalazłam się 4 metry od niego.
- Co ty robisz, uspokój się.
- A co zabronisz mi? - znów się do mnie przysunął i mnie objął, albo raczej ścisnął. Zaczął mnie obmacywać.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- Ej, kochanie, spokojnie, nie chcę ci krzywdy zrobić. - próbował mi ściągnąć bluzkę.
- Damaris! - krzyczałam z nadzieją, że mnie usłyszy. Poskutkowało. Kiedy Damaris wyszła na zewnątrz, Markus odskoczył ode mnie od razu. Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam płakać.
- Co tu się dzieje? Markus, co ty odpieprzasz?
- Nic, o co ci chodzi?
- Przecież widziałam wszystko.
- No to chyba, źle to odebrałaś.
- Ty sukinsynie! - spoliczkowałam go.
- Jeszcze się policzymy - powiedział na tyle cicho, żebym tylko ja go zrozumiała i wrócił z powrotem do środka.
Marzyłam tylko o jednym... Żeby ten dzień okazał się być tylko koszmarnym snem


~○~

Witam was ponownie :) Trochę późno dodaję rozdział no ale cóż. Mam nadzieję, że kolejny uda mi się dodać, przed rozpoczęciem roku szkolnego. Myślę, że wam się spodoba, proszę o komentarze :)


15 komentarzy:

  1. jedno co mi się ciśnie na usta po tym rozdziale to - CO TU SIĘ DZIEJE?! :O

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział słońce omomom :3
    http://hipepepeople.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. sory za spam, to tak z przyzwyczajenia xD
    no mniejsza...
    mogłabyć wyłączyć weryfikację obrazkową? łatwiej by się dodawało komentarze ;)
    pozdrawia @BrawoKurwa XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, tak wciąga, że nie można się oderwać :O
    CHCĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ ;D
    @lovetobeunusual

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tu się dzieje?! ;o
    To się namotało. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale zamieszanie się zrobiło :0 Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :) Pozdrawiam, @Oh_My_Real

    OdpowiedzUsuń
  7. A myślałam że Marcus jest spoko... Czekam na ciąg dalszy :D w najbliżym czasie :P
    Pozdrowienia z nad Morza Czarnego <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się pokomplikowało! ;o Czekam na to co się wydarzy dalej!

    OdpowiedzUsuń
  9. No to nadrobiłam! :3
    Naprawdę mi się podoba!
    Nie żałuję, że poświęciłam czas na takie fajne opowiadanie <3!
    Skomplikowało się ;o
    Czekam na następne!:*
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam czytam i podoba mi się :D
    Czekam na następny ♥
    Informuj na tt ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. awww, jakie to słodkie i wzruszające :")
    świetny rozdział! tylko... co będzie dalej?
    już nie mg się doczekać kolejnego rozdziału!
    pisz, pisz!
    do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Byleby z dzieckiem wszystko bylo okay, bo kurde no, szkoda by było :/
    Po co ona wgl szła do tej pracy :/ Co za kretyn z tego Markusa.... Grrrrr

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaskoczyłaś mnie. Brakowało mi od pewnego czasu paru opowiadań w tym twojego XD Kurde, parę razy miałaś mnie informować, a tu dupa ;C Cisz, jak makiem zasiał.

    Rozdział, a raczej ich parę, bo musiałam nadrabiać... Dużo się dzieje. Kevin jednak nie jest skurczybykiem za to kto inny się nim okazał, a Marco... Reus to człowiek "inna historia". One ewoluuje swoim tempem XD

    Pozdrawiam, Aleksowaa <3

    http://siatkarski-zaklad.blogspot.com/
    http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Prosze dodaj kolejny, codziennie tu wchodzę, uzależnia <3
    Zaraziłaś mnie weną, mam fajny pomysł na opowiadanoe..

    Także musisz dodać następny ♥

    @CherLikeaCherry

    OdpowiedzUsuń
  15. weź dodaj kolejny, nie mogę sie doczekać *.*

    OdpowiedzUsuń